Opowieść o dziecięcym sercu... Opowiem wam o dziewczynce, którą poznałam lecz nie do końca - sama
nie wiem co mam myśleć. Miała prawie 6 lat, a jej świat mieścił się
w maleńkich dłoniach pełnych rozczarowań. Dnie mijały
na rodzicielskich kłótniach przepełnione nienawiścią i jadem, które
lepiej wykorzysta dziecięcą naiwność do swych plugawych celów
nie ważne jak? Byle tylko zdobyć upragniony cel własnej głupoty.
Patrzyłam na nią oczyma zamglonymi słuchając jej cieniutki głosik
powiedz mi proszę dlaczego tatuś kazał mi powiedzieć - powiedz
mamie, że tata się powiesił więc ja pobiegłam do mamusi
i powiedziałam, a ona powiedziała, że dobrze niech się wiesza
i tak biegałam z kuchni do holu szlochając i mówiąc co każe mamusia
i tatuś. Słuchałam tej małej zastanawiając się co jest snem, a jawą
może to tylko zły sen, ale nie ona była tu i mówiła do mnie Boże mój
czy ja śnię. Znów usłyszałam ten głosik ocknęłam się, a wiesz
powiedziała mi - zimą uciekaliśmy, bo tatuś podpalił dom, bo był
zły na mamusię pamiętam ten dym i ubrań nie mamy tatuś
powiedział, że poszły z dymem. No i mam iść do szkoły, bo jestem
duża i mama powiedziała, że jak wróci to mnie zawiezie tylko
dziwnie długo nie wraca, bo pojechała do szewca zawieść moje
buciki i chyba się zgubiła, bo tatuś jej szukał i nie znalazł już
i powiedział - nie martw się kochanie znajdę ci nową mamę, która
będzie cię kochała. I co ja mam odpowiedzieć Boże mój...
Melodia smutku grała w mej duszy gdy słuchałam jej słów - wiesz jak idę
spać to zawsze przychodzi do mnie ciemny pan i głaszcze mnie
po włosach szepcząc będzie dobrze nikt i nic już nie skrzywdzi cię
jesteś moja. Szalona myśl przebiega mi przez głowę,
ale co jak i kto? nie rozumiem, ale głosik tej małej mówi dalej
- on w dzień znika lubi noc. Co lubi noc okna zamknięte nic
nie rozumiem Kto? i mam odpowiedz głosik opowiada dalej - to szary
pan o mnie dba powiedział mi, że stracił skrzydła za kare, bo był
nie grzeczny wtedy pomyślałam sobie, że ja też za karę straciłam
mamusie, bo byłam nie grzeczna... Wróciłam do domu muszę wziąć
prysznic nie wiem ile czasu tak stałam 15, 30, a może 40 minut woda
spływało po mym ciele łapałam oddech Boże mój kto dał nam prawo
łamania dziecięcych dusz, by zmienić ich w coś takiego jak my.
Kim jesteśmy, by ranić i wyrywać z serc miłość dziecięcą wpatrzoną
w nas...
Noc minęła, a rankiem zbieram się jak zbity pies,
by małą zająć się wesoła twarzyczka
przywitała mnie ściskając mocno dłoń wyszeptała - wiesz tata
powiedział, że dziś poznamy nową mamę mój brat jest zły,
a ja nie wiem, bo bardzo mi smutno tyle czasu minęło kiedy widziałam
moją mamusię i boję się, bo zapomniałam jej twarz pamiętam głos był
miły. I rozpłakała się przytuliłam ją i czułam jak z oczu płyną
mi łzy. Po kilku dniach poznałam młodą panią bardzo miłą ciepłą
w tym dniu skończyła się moja praca, ale niepokój krążył we mnie
jak zimny dreszcz o tą małą przyjęłam zapłatę ukłoniłam się
i na odchodne powiedziałam, że jak by co to jestem i do widzenia
panu. Tylko się uśmiechnął i skłonił głową...
Część: 2
Jak pamiętacie pożegnałam się odchodząc pełna obaw o tą małą
nie minęło pół roku, a poproszono mnie bym znów zajęła się dzieckiem
przyjęłam tą wiadomość z radością i smutkiem. Następnego dnia już
byłam w pięknym starym dworku smutna twarzyczka przywitała mnie.
Opowiadała o dobrych chwilach i tych złych jak - tata bił panią,
bo była nie grzeczna jak ginęły cenne przedmioty i tatuś był zły tak
ją zbił, że zabrało ją pogotowie już nie wróci bałam się uciekałam
do brata, bo tatuś był bardzo zły. Dni mijały, a ja czekałam
na kolejną mamę dla tej małej. Któregoś dnia ktoś za pukał do drzwi
otworzyłam i wystraszona odskoczyłam to była ona ta miła pani, ale
coś się zmieniło była już inna bez iskry życia, a przed sobą miała
spory brzuszek. Usłyszałam ciężkie kroki i wrogi głos
- co ty tu robisz wynoś się stąd, ale ja jestem w ciąży usłyszałam
w odpowiedzi - to idź tam gdzie ci go zrobiono i jednym
zamaszystym ruchem wypchnął ją z domu i tyle ją widziałam.
Dziewczynka stała w ciemnym holu szlochając chwyciłam ją na ręce
i wbiegłam do pokoju... Jakiś czas potem wprowadziła się do nich
rodzina rodzeństwo z mamą i babcią. Nowy lepszy początek dla
tej małej wspólne święta wyjazdy może nie zawsze było super, ale
miała nową siostrę i brata pomału życie toczyło się dalej,
aż do wyjazdu w góry do rodziny na święta wielkanocne tam
rodzeństwo pochorowało się i z ojcem dłużej zostało zaś macocha
wróciła do dworku z babcią i dwójką swoich dzieci. Nikt nie przekazał
informacji do szkoły o chorobie rodzeństwa więc uznano, że już
nie wrócą, bo wielokrotnie widywano właściwą matkę dzieci, która
pojawiła się po wielu latach nie obecności. Gdy po miesięcznej
chorobie dzieci zjawiły się w szkole powstało ogólne poruszenie
i zdziwienie poproszono dzieci by ojciec zjawił się nazajutrz.
W tym samym czasie pod szkołę podjechało niepozorne auto
i czekało. Koniec lekcji dzieci biegły do autobusu jakaś kobieta
zawołała chłopca i z nim rozmawiała po dłuższej chwili chłopiec
podbiegł do dziewczynki chwycił ją za rękę i rzekł choć mama po nas
przyjechała... Dziwne nigdy nas nie odbierała i te auto
i ta dziwna kobieta uśmiechała się dziewczynka nic nie rozumiała
pomimo, że 11 lat prawie miała. Wsiadaj powiedział brat to nasza
mama dziewczynka cofnęła się o krok - nie, nie znam jej jakiś krzyk
szarpanie się auto odjechało dzieci zabrało. Dyrektor szkoły
obserwując całe zajście z piętra zadzwonił do ojca.
Wieczór dojechali do nowego domu zmęczenie, płacz, dziewczynka
wyczerpana zasnęła marząc, że to zły sen i nic nie zmieni się.
Poranek okazał się jednak brutalny nowy pokój ściany
nie te i dziwny hałas ktoś krząta się szepcząc do dzieci idźcie stąd.
Wstać, a może nie zasnę i zniknę stąd...
sol8 28 sierpień 2013. 00:00